Jak mawia Ksiądz Biskup - "kapłan, który nie potrafi delegować do zajęć we wspólnocie osób świeckich, nie jest kapłanem przyszłości". - Dałoby się część tego, co Ksiądz opowiada, przeszczepić na grunt polski? - Tak! Ks. Jerzy Karbownik z sanktuarium Matki Bożej w Skarżysku-Kamiennej jest takim przykładem. Ks.
Krzysztof opowiada kawał miesiąca.Śmieszne opowieści,kawały i fraszki.Dowcip miesiąca #śmiesznekawały
W praktyce oznacza to, iż żadne z małżonków nie jest winne za rozpad małżeństwa. Warto jednak pamiętać iż początkowe zdecydowanie się na rozwód za porozumieniem stron bez orzekania o winie ma charakter odwracalny. W sytuacji, gdy w trakcie rozprawy rozwodowej jeden z małżonków zmieni zdanie, ma prawo do modyfikacji swojego wniosku.
W końcu przechodzą długim korytarzem na końcu których są ogromne drzwi – ksiądz prowadzący otwiera drzwi, a tam wystająca goła dupa i opowiada dalej: – Ponieważ dbamy o potrzeby seksualne naszych adeptów z tego też oczywiście będziesz mógł korzystać… ale nie w czwartek. Na to adept się zaintrygowany się pyta:
WPHUB. pogrzeb. + 2. oprac. MDol. 14-11-2023 21:23. Skandal na pogrzebie. Musieli wzywać policję do księdza. Pijany ksiądz na pogrzebie małego chłopczyka.
POZEW O ROZWÓD bez orzekania o winie W imieniu własnym, wnoszę o: 1. rozwiązanie małżeństwa Anny Nowak i Krzysztofa Nowak zawartego 18 października 2005 r., w Poznaniu (numer aktu małżeństwa 145/2005), przez rozwód bez orzekania o winie, 2. zasądzenie od pozwanego na rzecz powódki zwrotu czwartej części opłaty sądowej.
Na zgodne żądanie małżonków sąd zaniecha orzekania o winie. Rozwód z orzeczeniem o winie może skończyć się stwierdzeniem winy jednej ze stron lub stwierdzeniem winy obojga małżonków. W trakcie procesu możesz zmienić swoje stanowisko w tym zakresie. Przemyśl dlaczego domagasz się rozwodu z orzekaniem o winie.
pHf9. tłumaczenia opowiadać kawał Dodaj einen Witz erzählen Wasz dziadek opowiadał kawał. Euer Großvater hat nur einen Witz erzählt. Ludzie wymieniali uściski dłoni, opowiadali kawały i opychali się jedzeniem. Menschen schüttelten sich die Hand, erzählten Witze und aßen, was das Zeug hielt. Literature Jednakże śmiał się cały stolik, bo Tuschel opowiadał kawały. Dennoch lachte der ganze Tisch, weil Tuschel die Witze erzählte. Literature Nie mam komu opowiadać kawałów, więc zostawiam je sobie na rozmowy z Monibą na Skypie. Weil hier niemand ist, dem ich meine Witze erzählen kann, hebe ich sie alle für Moniba auf, wenn wir skypen. Literature Każdy ksiądz, który umiał opowiadać kawały jak on... Jeder Priester, der bestimmte Witze auf die Weise erzählt, wie er es getan hat,... Opowiadał kawały od trzydziestu lat, ale nikt na Ziemi nie słyszał dotąd jego prawdziwego śmiechu. Er erzählte seit über dreißig Jahren Witze, aber noch nie hatte jemand sein richtiges Lachen gehört. Literature Ivan gadał, opowiadał kawał o prostytutce i księdzu, ale on go nie słuchał. Ivan redete, erzählte einen Witz über eine Nutte und einen Priester, aber Marcus hörte nicht zu. Literature Pan komisarz doskonale opowiada kawały. Der Commissioner erzählt tolle Witze. A tak w ogóle to czemu podczas opowiadania kawału robisz się bardziej irlandzki? Und wieso musst du eigentlich immer den Iren raushängen lassen, wenn du Witze erzählst? Literature Robiliśmy zdjęcia, opowiadaliśmy kawały Wir machten Bilder, erzählten Witze opensubtitles2 To brzmiało jakbyś opowiadała kawał. Es klang, als machten Sie einen Scherz. Ahmad opowiada kawały o Rosji. Ahmad erzählt Witze über Russland. Literature Kiedy Marit nas odwiedzała, Simson nie opowiadał żadnych sprośnych kawałów, nie opowiadał też kawałów o Holocauście. Wenn Marit bei uns zu Besuch war, riss Simson keine zotigen Witze mehr, auch keine über den Holocaust. Literature Wasz dziadek opowiadał kawał. Euer Großvater hat nur einen Witz erzählt. Opowiadał kawały, jedne z najsprośniej szych kawałów, jakie Joel kiedykolwiek słyszał. Er erzählte obszöne Witze, unter ihnen die schmutzigsten, die Joel je zu Ohren gekommen waren. Literature Bywasz raz na miesiąc, pijesz, opowiadasz kawały i to wszystko. Einmal im Monat kreuzt du hier auf, machst Witze, trinkst ein paar Bier und sagst mir, wie ich meinen Sohn erziehen soll. Żyłki zatańczyły w powietrzu jak sploty pajęczyny. – Twój tata też opowiadał kawały? Die lockere Leine flatterte durch die Luft wie ein Spinnenfaden. »Und hat dein Dad dir auch Witze erzählt? Literature Kiedy skończę opowiadać kawał, wstaniemy i ruszymy w stronę Dorisa. Wenn ich diese Geschichte zu Ende erzählt habe, stehen wir auf und gehen zu Doris. Literature Wiesz, że w Birmie dostaje się siedem lat za opowiadanie kawałów? Wisst ihr, dass in Burma Witzeerzählen mit sieben Jahren Knast bestraft wird? - Poddaję się - powiedziałem wreszcie. - Nie będę przygnębiony, jeśli przestaniesz opowiadać kawały. - Świetnie. Schließlich gab ich auf. »Ich bin nicht mehr deprimiert, wenn du aufhörst, Witze zu erzählen.« »Großartig. Literature Jako milczący duch nie mógł już śpiewać ani opowiadać kawałów. Als sprachloser Geist konnte er natürlich nicht mehr singen oder Witze erzählen. Literature Zaczniesz opowiadać kawały i żonglować? Willst hier Witze reißen und jonglieren? O tym też najwyraźniej wiedziała. - Nie wiem...Rozmawiamy, opowiadamy kawały. « Das wußte sie also auch. »Weiß auch nicht«, sagte ich. »Wir reden... machen Witze. Literature Jak możesz to porównywać do opowiadania kawałów? Wie kann man das mit Witzeerzählen vergleichen? Mężczyźni na lądzie żartują z siebie nawzajem i opowiadają kawały o pieniądzach. Die Männer an Land ziehen sich gegenseitig auf und machen Scherze, die irgendetwas mit Geld zu tun haben. Literature Ludzie skarżyli się na pogodę, opowiadali kawały, chodzili do kina, dyskutowali o sporcie. Leute beklagten sich über das Wetter, erzählten sich Witze, gingen ins Kino, unterhielten sich über Sport. Literature Najpopularniejsze zapytania: 1K, ~2K, ~3K, ~4K, ~5K, ~5-10K, ~10-20K, ~20-50K, ~50-100K, ~100k-200K, ~200-500K, ~1M
Opowiadanie Było Niedzielne późne popołudnie, słońce zaczęło już zachodzić a na niebie pojawiły się kolory czerwone i żółte. Gdy po odprawieniu ostatniej mszy sw. w pobliskim kosciele wybrał się do kaplicy szpitalnej. Pod sutaną miał skitraną butelke wytrawnego wina mszalnego. Po upewnieniu się że jest sam ze smakiem chociaż też z rozpaczą zaczął się nim delektować . Zatracając się w głębokim smaku tegoż wina opłynął gdzies myslami. Nie zdołał zauważyć wchodzącego do kaplicy komisarza Zenona Martyniuka. Nieuczciwego policjanta z tutejszej komendy wojewódzkiej. Był wczesniej z wizytą u szefa mafii pruszkowej. Hektora. - Szczęsć Boże proszę księdza-rzekł mocnym i zdecydowanym chociaż niezbyt głosnym głosem komisarz. Ksiądz zlęknął się tak źe o mało nie spadł z krzesła- Witaj Zenku, co Cię do mnie sprowadza? -A byłem odwiedzić starego znajomego. I tak sobie pomyslałem że odwiedzę starego przyjaciela, dobrego księżulka. Powiedz co tam słychać u Ciebie i na parafii ? I dlaczego pijesz... Sam? - O który ? Jak się nazywa? Cos poważnego mu się stało ?- A to jeszcze z czasów szkolnych. Nic takiego, powikłania pogrypowe. A cos taki księżulku ciekawy ? Nie odpowiedziałes przyjacielu na moje pytania. Nieuczciwy policjant znał duchownego od długich lat. Dlatego tez nie chciał żeby klecha wykrył że kłamie. Starał się skupić uwagę rozmowy na nałogu zaprzyjoźnego ksiedza. - U mnie.... ? no u mnie wszystko po staremu. Jestem księdzem... apostołem, na wieki wierny sługa Boży... Codziennie służę swojemu Ojcu najwyższemu...w porządku wszystko no może prawie....chce z tym skończyć... z tym piciem. To nie etyczne... to moja ostatnia butelka... ostatnia. Boże nieskończenie dobry proszę dopomóż mi. W końcu odpowiedział klecha. W jego oczach było widać szczerosć smutek żal rozpacz chęć walki zmiany swojego życia. Wszystko razem mieszało się w jego oczach jakby ktos wrzucił te emocje do miski i mieszał je mikserem. Gliniarz słuchał klechy uważnie a w jego oczach pojawiło się cos na miarę współczucia, zrozumienia, empatii. Wyczytał z jego słów chęć zaprzestania wyrzucenia swojego nałogu. Komisarz Zenon nawet poczuł pewnego rodzaju zadowolenie z zwierzeń księdza, bo mógł skupić uwagę na problemie ks. Mateusza. Lecz nie na długo. Duchowny znał już długo nieuczciwego sługę prawa, znał jego wybryki. Jako że przebywał w kaplicy szpitalnej znał albo przynajmniej miał rozeznanie wsród pacjentów. Szybko doszedł do wniosku iż żaden z leżących nie mógł być znajomym komisarza. Wiedział też o obecnosci na oddziale intensywnej terapii Hektora. Pewnosć siebie komisarza spowodowała że nie przypuszczał o jego rozpracowaniu. Do tego stopnia był pewny siebie że nie przejmował się widoczną spod bluzy bronią palną z tłumnikiem. Ksiądz który najwyraźniej miał dosć dwulicowosci swojego przyjaciela, spytał się jego po co mu ta broń skoro jest po służbie? Komisarz zmieszany i zaskoczony pytaniem zaczął się motać mieszać jak turysta w obcym państwie bez mapy. Pomijając yyy eeee noo wiesz w odpowiedzi klecha usłyszał tylko jeden cały wyraz " z przyzywczajenia". Mam dosc tego powiedział sobie w myslach i patrząc na skorumpowanego gline wygarnął mu szybko że wie o wszystkim, o jego korupcji, o fałszowaniu dowodów, o chronieniu groźnego zbrodniarza zamiast za jakąs tam kasę. Wyraził też ogromny żal, żal jako też do przyjaciela... fałszywego przyjaciela. Bo w przeciwieństwie do gliny on wyraził przed Bogiem głęboką chęć walki ze swoimi słabosciami, chęć odnalezienia swojej własciwej drogi, powołania. Klecha również dodał że jest gotów pójsć i donies na niego do prokuratury. Zdenerwowany zły zaskoczony odwrotem sytuacji gliniarz zaczął się motać po raz drugi. Był rozdarty, przydarty do muru, z jednej strony miał swojego przyjaciela przez którego może pójsć na dożywocie do wiezienia, a z drugiej swoje chore układy z szefem mafii. Stał jak wryty w sciane, przez chwile zastanawiał sie co wybrać? miał przecież nie służbowy pistolet. Lekko zmrużając oczy, które zamieniły się z oczu przyjacielskiego człowieka w oczy mordercy bez skrupułów, człowieka zimnego, nie czującego strachu, oczy człowieka który tańczy z diabłem. Ks. Mateusz zauważając tą zmianę sposobu patrzenia szybko odczytał smiertelne zamiary nieuczciwego gliny, z głosnym wrzaskiem rzucił się na niego szybko gdy ten nie zdążył wyjąć gnata z kabury. Komisarz Zenon zapomniał o swietnym wyszkoleniu wojskowym klechy, w tym starciu był bezradny. Duchowny szybko go obezwładnił. Wczesniejszy głosny wrzask księdza spowodował zwrócenie uwagi przypadkowo przechodzących obok kaplicy pielęgniarek. Gdy te zorientowały się co się dzieje szybko zadzwoniły po policję. Nie uczciwy policjant został zatrzymany, usłyszy wyrok dożywocia w wiezieniu o zaostrzonym rygorze. Taki sam wyrok prawdopodobnie usłyszy szef mafii. Ks. Mateusz za swą odważną postawę został oznaczony od samego Ministra Sprawiedliwosci. Skończył z piciem, porozumiewając się z proboszczem oraz po ponownym poczuciu powołania dalej służy Bogu w tej samej parafii oraz nadal służy w kaplicy szpitalnej. Był odwiedzić byłego komisarza w wiezieniu, przebaczył mu jego kłamstwa oraz odpuscił mu jego ciężkie grzechy.
Examples I tak powinno się opowiadać kawały z " puk, puk ". Jednakże śmiał się cały stolik, bo Tuschel opowiadał kawały. Literature – zganiłam go. – Byłoby znacznie gorzej, gdybyś opowiadał kawały i próbował mnie rozweselić! Literature Potem mówisz, że nie umiem opowiadać kawałów. Gabriel Hanna żartował i opowiadał kawały o Kurdach. – Wiecie, dlaczego wszyscy Kurdowie odrabiają lekcje na dachu? Literature Opowiadał kawały o gejach. Słyszeliście, jak kiedyś opowiada kawał? Powstały system potrafi opowiadać kawały, które są równie śmieszne, jak opowiadane przez prawdziwego Ricka. Literature Mówił dwoma czy trzema dialektami, jak opowiadał kawały, a wiesz, umie nawet mówić tak jak Murzyn. Literature Opowiadasz kawały, dobrze, Tatusia? opensubtitles2 Nawet nie opowiadaj kawały jak to. Jakie mam opowiadać kawały? Jej mąż lubi opowiadać kawały o blondynkach. plwiktionary-2017 Ma otwarte usta, może opowiada kawał. Literature Kiedy inni mężczyźni opowiadali kawały i śmiali się, on im nie wtórował. Literature Wszyscy opowiadali kawały wyśmiewające ustrój, ale nikt nie ośmielał się podnieść głowy. Literature Ludzie skarżyli się na pogodę, opowiadali kawały, chodzili do kina, dyskutowali o sporcie. Literature Mówi mi o ptakach, które widział w ogrodzie, albo opowiada kawał zasłyszany w telewizji. Literature Opowiada kawały, ale nie są śmieszne. Nie mam komu opowiadać kawałów, więc zostawiam je sobie na rozmowy z Monibą na Skypie. Literature opensubtitles2 Spoko, opowiadaj mi kawałów. "- " Nie opowiadaj kawałów "? opensubtitles2 Ludzie wymieniali uściski dłoni, opowiadali kawały i opychali się jedzeniem. Literature Śpiewam, tańczę, opowiadam kawały, naśladuję, robię sztuczki.
Szymon Kozica Pani Bronisława wyjmuje fotografię. - Pamiętam wszystkich nauczycieli - pokazuje i zaczyna wyliczać. - Od prawej historyk Leon Wiśniewski. Nie wymawiał "r"... A mnie właśnie listonosz gazetkę przyniósł i zabierałam się do czytania - wita mnie serdecznie Bronisława Bazan z Krępy pod Zieloną Górą i zaprasza do domu. - Prenumeruje pani? - ni to pytam, ni stwierdzam. Moja rozmówczyni uśmiecha się. W pokoju na ławie już czeka piękny, stary album z pieczołowicie posegregowanymi zdjęciami. Pożółkłe fotografie mają swój niepowtarzalny urok. I wartość. To kawał historii rodu pani Bronisławy i kawał historii Rakowa. Obok albumu równiutko złożone kartki, pokryte starannym pismem. - Kupiłam długopis, taki ekstra. I proszę - moja rozmówczyni podsuwa przygotowane wspomnienia. Przeczytała w naszej gazecie opowieści Zbigniewa Majewskiego i Bronisławy Zamiatały, którzy też pochodzą z Rakowa. I napisała swoje. Ocalmy od zapomnienia "Po przeczytaniu w "Gazecie Lubuskiej", żeby ocalić od zapomnienia, też chcę się włączyć i opowiedzieć, jak ja pamiętam Raków. O powstaniu Rakowa i historycznych dziejach tego miasteczka dużo napisano. A ja chcę opisać moje wspomnienia, jak to pamiętam. Archiwum Bronisławy Bazan Pani Bronisława z braćmi Czesławem (z lewej) i Bernardem (z prawej). Jest to piękne miasteczko, położone na granicy z Rosją. Domy przeważnie są drewniane, kryte gontem, suche i ciepłe. Kościół zbudowany w stylu gotyckim, okolony murem pałac przykościelny robi wrażenie. Obok plebania, gdzie dzieci w dniu I Komunii Świętej miały poczęstunek (kakao, ciasto). Pamiętam jeszcze, jak był staruszek ks. Majewski, który częstował dzieci w czasie spaceru cukierkami "raczkami" - niezapomniany smak. Do cerkwi z okolicznych wsi zjeżdżali się parafianie wyznania prawosławnego. W Rakowie było kilkadziesiąt rodzin prawosławnych, ale na wsi większość. Bożnica była, gdzie modlili się Żydzi, obok szkoła żydowska i bogata biblioteka. Łatanowska i jej mąż. Żyd, który uczył religii... Szkoła była najbliżej granicy. I pani Bronisława wyjmuje fotografię, o której pisze w nawiasie. - Pamiętam wszystkich nauczycieli - pokazuje i zaczyna wyliczać. - Od prawej historyk Leon Wiśniewski. Nie wymawiał "r", a to była Czerwona Ruś. I jak uczniowie podłapali, to nie mówili już Wiśniewski, tylko Czerwona Ruś. On prowadził strzelczyki, a ksiądz Bańkowski krucjatę eucharystyczną i rywalizowali, kto przyciągnie więcej młodzieży. Ta pani uczyła śpiewu, taka biedna, skromna, uczniowie jej nie słuchali. Szczuka od matematyki. Dymkowa. Jan Maźnicki, kierownik, miał żonę Olgę, przystojną, ładną. Antoni Bańkowski, ksiądz. Kononowiczowa, taka starsza pani. Łatanowska i jej mąż. Żyd, który uczył religii... Szkoła była najbliżej granicy. "Pięknie położona nad rzeką Isłocz. Obok znajdował się sierociniec, który prowadziły siostry zakonne. W szkole były organizacje: harcerstwo, strzelczyki i krucjata eucharystyczna (ks. Bańkowski). Wybudowany nowy Dom Ludowy, gdzie były zabawy i imprezy kulturalne. Był magistrat, sąd grodzki, gmina Raków. Koło Domu Ludowego była remiza strażacka i orkiestra dęta, z którą mam bolesne wspomnienie. Archiwum Bronisławy Bazan Pamiątka ze szkoły powszechnej. Pani Bronisława pamięta wszystkich nauczycieli. Otóż u nas mieszkał kapelmistrz tej orkiestry Antoni Wysocki. Dom był duży i zawsze mieszkali lokatorzy. Otóż podczas nocnej burzy (1937 roku) od pioruna zginął w naszym domu, stał pod żarówką (już była elektryczność). Ciemność, brzęk szkła, w oknach wypadły szyby, i krzyk żony. Przeżyłam szok. Jeszcze w dorosłym życiu bałam się burzy. Najładniejsze wyszły za wojskowych. Orkiestra uświetniała wszystkie uroczystości. 3 maja, 11 listopada, rocznice śmierci Piłsudskiego. Były też koszary, wojsko Korpus Ochrony Pogranicza, który patrolował granicę. Żołnierze idąc na ćwiczenia, zawsze śpiewali, a panny za mundurem szły sznurem. Najładniejsze wyszły za wojskowych. Rynek był czworobok, a na środku, jak Sukiennice, sklepy: z obuwiem, materiałami tekstylnymi, cukiernia, piekarnia, spożywczy, apteka i inne. Od rynku rozchodziły się ulice Piłsudskiego, Kościuszki, Konopnickiej, Mickiewicza, Kościelna". Złoto pradziadka Pięć domów, w których mieszkali Dzudzewiczowie (panieńskie nazwisko pani Bronisławy), początkowo stało przy Mińskiej. - A potem trzy przy Mickiewicza, zaułek, i dwa przy Świętokrzyskiej - dodaje moja rozmówczyni. - Naprzeciw stał murowany krzyż. Podobno jak Napoleon szedł na Rosję, to ten krzyż postawił. Taka była legenda. Archiwum Bronisławy Bazan Członkowie samoobrony w Rakowie. Wszyscy walczyli w powstaniu warszawskim. Tato miał brata Franciszka. Opuścił dom rodzinny i dostał dziewięć hektarów ziemi. Jest też legenda rodzinna. - Mój pradziadek był murarzem. Murował coś na cmentarzu i wykopał szkatułkę ze złotem. I trzy domy postawił dla synów - zdradza pani Bronisława. - Pradziadek Antoni miał trzech synów: Ignacego, Józefa i Wincentego. Józef młodo zmarł i pradziadek mieszkał z synową, opiekował się nią. - Mój tato, też Antoni, jak na granicy był ten handel, to trochę wychodził i uzbierał sobie złota. Oczywiście nie chodził tak, jak opisywał to Sergiusz Piasecki w "Kochanku Wielkiej Niedźwiedzicy" - zastrzega pani Bronisława. - Tato miał brata Franciszka. Opuścił dom rodzinny i dostał dziewięć hektarów ziemi. A wujek został i wziął trzy hektary. Za zaoszczędzone złoto Antoni Dzudzewicz postawił dom. - On był tak na dwie strony - tłumaczy moja rozmówczyni. - Ganeczek, z jednej strony trzy pokoje i kuchnia, korytarz, i dwa pokoje i kuchnia. U nas zawsze mieszkali lokatorzy. Pierwszy był Zubowicz, komisarz policji, potem Bogdanowicz i trzeci ten od pioruna. Trzymaliśmy też krowę, łąka służyła jako pastwisko. Antoni Dzudzewicz (rocznik 1894) z żoną Anną miał troje dzieci: Bronisławę (1926), Czesława (1928) i Bernarda (1932). - Tato to była złota rączka - wspomina najstarsza z rodzeństwa. - Miał dziewięć hektarów, ale nie lubił ziemi uprawiać. Ziemia była dzierżawiona na trzeci snop. To znaczy, że dostawaliśmy jedną trzecią zebranych, gotowych plonów. I tak mieliśmy zboże dla świnek i dla kur. Trzymaliśmy też krowę, łąka służyła jako pastwisko. Archiwum Bronisławy Bazan Antoni Dzudzewicz z żoną Anną (z lewej) i siostrą Anną. - Tato umiał domy stawiać. Piękne, drewniane domy - pani Bronisława oczami wyobraźni wraca do Rakowa. - Kupował też od Żydów garbowaną skórę, żeby buty uszyć, bo mojej mamy brat był szewcem. Podeszwy kupował. I ten brat szył, a tata sprzedawał. I komorne było za mieszkanie, lokatorzy zawsze mleko kupili, jajko... U nas akurat biedy nie było, nie mogę powiedzieć. Dwa razy w tygodniu były targi na rynku. Przyjeżdżało dużo wozów i handlowali wszystkim: ze wsi przywozili zboże, len, a u nas była dalsza obróbka, międlenie, czesanie, a piękne pasma wysyłali do fabryk. Z siemienia tłoczyli olej. Rzemieślnicy wystawiali swoje wyroby, buty, stolarkę. Bardzo było rozwinięte garncarstwo (dobra glina), robili piękne misy, dzbany, donice i te wyroby były znane na cały powiat. Artystyczne wyroby wykonywał utalentowany Franciszek Dzudzewicz - flakony, popielniczki, dzbanuszki, ozdobione ptaszki, kwiatki, lwy, liście. Była garbarnia, gdzie wyprawiali skóry, no i szyli kożuchy. Modne i przydatne na tamte czasy kożuszki damskie (a la góralskie), to też zdolne dziewczęta je wyszywały i miały zajęcie. Słynne też były wyroby Fiedorowiczowej - wędliny i pierniki. Grzyby też były wysyłane w inne regiony Polski i za granicę. Młodzi wesoło spędzali czas, tworzyli grupy, w lecie organizowali majówki, śpiewali, tańczyli nad rzeką, a w zimie urządzali potańcówki i gry zespołowe (pomidor). Ja tak pamiętam Raków do 17 września". Pierwszym transportem Wrzesień 1939 to data, która brutalnie dzieli wspomnienia wszystkich naszych kresowych Czytelników na "przed" i "po"."Przyszła okupacja (wyzwolenie od panów), w szkole język rosyjski, w sklepie pustki, brak cukru, soli, nafty. Tato mój, mając doświadczenie z poprzedniej wojny, kupił dwa worki soli i dzięki temu mieliśmy produkty spożywcze wymienione za szklankę soli. Archiwum Bronisławy Bazan Członkowie samoobrony w Rakowie. Wszyscy walczyli w powstaniu warszawskim. Smutne i niepewne nastały czasy, czy w nocy nie zapukają do drzwi, "zabieraj się, 20 minut", i już kogoś nie było. Wywiezione zostały rodziny wojskowych, policjantów, leśniczych, gajowych. Wielka wywózka miała być w czerwcu, na liście było 80 rodzin, my. Ale uratowali nas Niemcy. 24 czerwca Niemcy napadli na Związek Radziecki, a my w ten sposób uniknęliśmy wywózki na Syberię. Żydzi zaczęli nosić gwiazdę Dawida i zaczęli tworzyć getto w bożnicy i szkole. Przy likwidacji Litwini i Niemcy spalili około osób. Ogólna była radość, bo za pięć dni już byli Niemcy. Ale dla nas była wielka strata, dorobek życia mojego taty spalił się, dom i wszystkie zabudowania. Spaliło się 36 domów z zabudowaniami, meble, pościel, ubrania. No i zaczęły się rządy niemieckie, zaczęli likwidować patriotów sowieckich, a najwięcej chodziło z czerwoną opaską Żydów, więc po krótkim czasie zabrano ich całe rodziny i rozstrzelano na pasie neutralnym, no i my, pogorzelcy zamieszkaliśmy w żydowskich domach. W niedługim czasie Żydzi zaczęli nosić gwiazdę Dawida i zaczęli tworzyć getto w bożnicy i szkole. Przy likwidacji Litwini i Niemcy spalili około osób. Już nie było granicy z Rosją i tamtejsza ludność spod Mińska przywoziła futra, chusty i co się da wymieniali na żywność. Ze wsi też przynosili na wymianę i rynek był przepełniony. Na wsiach pojawiły się znowuż bandy, które napadały i zabierały żywność. W Rakowie utworzyli samoobronę, bo też próbowali napadać. W samoobronie była zwerbowana młodzież i tam zaczęła działać komórka konspiracji AK". Archiwum Bronisławy Bazan Stryj Franciszek, brat Antoniego. Gdy Raków został bez opieki, Dzudzewiczowie wyjechali do miejscowości Dubasze. Znaleźli schronienie u starszej kobiety, którą wcześniej sami przyjęli pod swój dach. - Ale wróciliśmy i zamieszkaliśmy z wujkiem Franciszkiem - dodaje pani Bronisława. - On miał córkę w moim wieku. Mieszkał tam też Białorusin, który umiał robić walonki. Zatrudnił nas na niby, żebyśmy nie musiały pracować w lesie. Potem to już zapisaliśmy się na wyjazd do Polski. Ruszyliśmy pierwszym transportem. Na miejscu przy oknie siedzi moja rozmówczyni. Na malutkim stoliku leży złożona "Gazeta Lubuska". Źródełko jest! "O takim Rakowie opowiadałam dzieciom i ku mojej radości nasze dzieci - moich braci, którzy teraz mieszkają w Warszawie, wujka Franciszka, którzy mieszkają w Lubuskiem, moje w Zielonej Górze i poza - skrzyknęły się...".- Nagle tekst się urywa, prawda? - uśmiecha się pani Bronisława, a ja nie kryję zaskoczenia i sprawdzam, czy przypadkiem nie upuściłem jakiejś równiutko złożonej kartki. Ale ... i pojechaliśmy do Rakowa. 17 osób - moja rozmówczyni dopowiada niedokończoną I co? I jakie wrażenia? - Nasi byli zachwyceni! - nie ukrywa pani Bronisława. - Bardzo dobre powietrze tam jest. Tylko rzeki nie ma...- I cudownego źródełka pewnie też...- Nie! Źródełko jest, tu nawet mam wodę ze źródełka - moja rozmówczyni wskazuje butelki stojące w rogu przy kredensie. - Tylko z Isłoczy zrobił się strumyk... Pani Bronisława znika na chwilę w korytarzu i wraca z jeszcze większym albumem, kroniką niedawnej podróży do Rakowa. Powoli wertujemy strony, oglądamy fotografie ulic, domów, ludzi, nagrobków na cmentarzu, pomników... A na początku jest zdjęcie wykonane w pociągu. Na miejscu przy oknie siedzi moja rozmówczyni. Na malutkim stoliku leży złożona "Gazeta Lubuska".
Kiedyś jeden kapłan przyszedł z wizytą duszpasterską do pewnej parafianki:– Może ksiądz szarlotki spróbuje?– Bardzo mu talerzyk, ksiądz je, ale pies warczy na niego i tak się dziwnie zbliża. No to kapłan mówi:– Niech pani przymknie tego psa.– A on nic nie zrobi!– Proszę pani, taka sutanna kosztuje teraz tysiąc dwieście złotych.– A to go zamknę, zamknę. Ale on by księdza nie ugryzł, on się tylko trochę denerwował, bo on też je zawsze z tego teksty, które padły podczas kolędy --->
ksiądz opowiada kawał o winie